Jesteśmy w stałym kontakcie z Panem Kazimierzem Cymerysem. Na razie sytuacja Jego rodziny nie zmieniła się.
W związku z chorobą żony, ma wsparcie ze strony opiekunek społecznych i pielęgniarek. Jednak chociaż zbór znajduje się tylko 10 metrów od ich miejsca zamieszkania, nikt z braci i sióstr ich nie odwiedził ani nie zaproponował pomocy. Jak sam mówi: "Mam dziesięć razy więcej wrogów po artykule. Poza tym nikt się nami nie interesuje. "
Obecnie sprawa dotycząca wspomnianej darowizny i rażącej niewdzięczności zboru jest rozpatrywana przez sąd w Krakowie.
Czekamy na termin rozprawy. Mamy nadzieję, że we współpracy z prawnikami, z którymi udało nam się nawiązać kontakt starość nie będzie już tak niewdzięczna.
Pisalismy o tej sprawie wcześniej tutaj.