Główna » Wpisy » Historie ludzi

Historia pisana krwią...
27-11-2014, 21:37

Nazywam się Anna, od dziecka byłam chowana w wierze Św. Jehowy. Wyszłam za mąż, urodziłam synka i za namową mamy przyjęłam chrzest. Powiedziała mi, że muszę jakoś wychować dziecko, a to była jedyna znana mi religia.

Do swoich przekonań namówiłam męża, choć nie było to proste. Tomek był policjantem i teoretycznie mógł dalej nim pozostać, to była na nas wywierana presja. Mówiono nam, że nie będzie mógł dostąpić wielu przywilejów w zborze, że nie będzie wzrastał duchowo. Ciężko nam było podjąć tą decyzję, ponieważ jego praca była jedynym naszym źródłem utrzymania. Przez rok, od rezygnacji ze służby w policji, mój mąż szukał pracy. Nie było łatwo, ale jeszcze wtedy mieliśmy wsparcie od braci w zborze.

W naszym życiu jednak stało się coś nieprzewidywalnego. Mój mąż zachorował na ostrą białaczkę, trzeba było szybko podjąć decyzję o leczeniu. Transfuzja krwi była nieunikniona, nie raz a wielokrotnie. Życie dostajemy od Boga, więc trzeba o nie walczyć, nie mieliśmy wątpliwości co robić. Zaczęło się leczenie i nękanie przez zbór, braci starszych. Usłyszałam, że Bóg się od nas odwróci, przestanie nam błogosławić, bo zdecydowaliśmy się na leczenie z krwią, że lepiej żeby umarł lojalny wobec zasad "bożych" i dostąpił zbawienia niż walczył o dwa-trzy lata życia. (Mój mąż miał wtedy 31 lat , nasz syn 7)

Podczas gdy Tomek walczył o życie, do szpitala przyszli starsi zboru, żeby przeprowadzić komitet sądowniczy. Udało mi się ich powstrzymać w ostatniej chwili. Kiedy mąż wyszedł na przepustkę ze szpitala, złożyli nam wizytę. Stwierdzili , że swoją postawą i zachowaniem sam się odłączył od organizacji. Nie długo po tym ja również odłączyłam się.

Zostaliśmy sami . Moja rodzina, bracia, siostry ze zboru się od nas odwrócili, przestali się do nas odzywać. Jedyne wsparcie miałam od rodziców męża, na szczęście nie są i nie byli Świadkami Jehowy.

Najbardziej mi przykro, że mój mąż czuł się opuszczony przez moją rodzinę, przez zbór. Tak wiele zmienił w swoim życiu, tak bardzo się starał sprostać wymaganiom, a w chwili kiedy naprawdę potrzebował otuchy, zrozumienia, wsparcia nie dostał tego. Nieliczni Świadkowie Jehowy przyszli na pogrzeb mojego męża, bo niestety przegrał walkę z chorobą. Przez trzy lata kiedy chorował mój mąż, byliśmy sami. Teraz ja zostałam sama. Ale nigdy nie będę żałować decyzji, którą podjęliśmy, bo dzięki temu miałam męża a mój syn tatę dłużej o trzy lata. 

Kategoria: Historie ludzi |
Wyświetleń: 933 |